Dziś Kościół powstrzymuje się od sprawowania ofiary Mszy Świętej.
Ofiara jest pełna, skończona, więc my chrześcijanie następnego dnia niejako poprzez pamiątkę nie dodajemy do ogromu cierpień z Wielkiego Piątku ani trochę. Już dość…
Nie ma więc tekstów mszalnych do medytacji, do rozmyślania… Nastała cisza po stracie, nastała noc, która ma wybrzmieć.. Cisza i noc.. Z tej ciemności jednak wychodzi światło, nie odwrotnie.
Tak, jakby sam Bóg przyłożył palec do ust po tak wielkiej przemocy nad Nim samym, która dokonała się na osobie Jego Syna. Świat wstrzymał oddech, przerażony ogromem swojej zbrodni… Ogromem zła w sobie… Nocą ciemną swego serca… Nocą w sobie… „To nie gwoździe Cię przybiły, lecz mój grzech.” Wiara w zbawienie, odkupienie rodzi się z ogromu przerażenia nad własną kondycją oświetlonego Miłością ukrzyżowaną i zmartwychwstałą.
Jezus nie krzyżuje – ON ZOSTAŁ UKRZYŻOWANY PRZEZ DEMONA działającego w człowieku. Judasz, arcykapłani, zły łotr nie działali z natchnienia Ducha Świętego, lecz złego ducha w ich sercu. Bóg na to dozwolił, wykorzystał, bo królestwo złego upomniało się o swoje w człowieku, o ciemność nieuznanych grzechów, o prawdę, że konkretny Adam zgrzeszył i winny jest kary poniesienia konsekwencji własnych wyborów. Jezus, choć grzechu nie popełnił pozwolił się dotknąć (ukrzyżować) za mnie, dlatego w Jego ranach jest moje zdrowie. On postawił mi to przed oczy, kazał umieścić tego węża – moją winę (szemrania na Boga i Jego plany) na palu, na krzyżu, bym patrzył, bym zrozumiał. Nie uchyliłem się, przyjąłem to Słowo, dałem powiedzieć sobie prawdę. Uznałem grzech, słabość, wadę w sobie, nie w innych. Podniosłem palec i włożyłem w Jego rękę, podniosłem rękę i włożyłem w Jego bok, aby nie być niedowiarkiem, lecz przekonanym o panującej we mnie ciemności i wierzącym w Światło, które je oświeca. On pozyskał nas grzeszników na nowo po naszym buncie. Pozyskał tych, którzy uznali swój grzech i przyjęli Jego Miłosierdzie poprzez wyznawanie go Kościołowi. Przebaczenie, którego owocem jest odzyskiwanie innych grzeszników, moich sióstr i braci dla wspólnoty.
Wieczorne obrzędy Wigilii Paschalnej odbywają się w nocy; nie wolno ich rozpocząć zanim nie zapadnie noc (zanim jej nie uznam nie tylko na zewnątrz ale przede wszystkim w sercu, wewnątrz), a należy je zakończyć przed świtem niedzieli (czyli przed ulgą wybaczenia, przed przyjęciem łaski Światła). Wieczorna Msza Święta, choćby ją sprawowano przed północą, jest Mszą paschalną Niedzieli Zmartwychwstania. To nie jest Eucharystia sobotnia, ale niedzielna, dlatego nosi nazwę „Wigilia Paschalna Wielkiej Nocy”. Wigilia, czyli oczekiwanie na coś ważnego – NA ŚWIATŁO Z POZA NAS. Oczekiwanie w nocy, która jest rzeczywiście wielka we mnie, aby ujrzeć wyraźnie światło przychodzące z zewnątrz.
Dziewięć czytań z Pisma Świętego w tej liturgii opisuje pełnię historii zbawienia – narodziny z Miłości Boga, to, że jestem dobry, ale także błąd oparcia się w poznaniu dobra i zła na czymś, na kimś innym niż On. Wreszcie ukazuje zbawienie, nawrócenie poprzez drogę człowieka do poznania i uznania błędu w sobie, a tym samym braku źródła dobra, miłości w sobie i w swoich uczynkach.
Czasami może się zdarzyć, że mogę nie być gotowy na taką wigilię, na taką paschę przejścia ze śmierci do życia. Gotowym na rozwój Królestwa Bożego we mnie. Tak dzieje się, gdy w konkretnych dniach wielkiego postu zabrakło zastosowania odpowiedniego rozwiązania, mianowicie stawania w prawdzie przed sobą i przed drugim człowiekiem poprzez uczestnictwo w Drogach Krzyżowych i Gorzkich żalach. Gdy zabrakło spowiedzi świętej i pozwolenia na leczenie tego, co w relacjach z Bogiem i człowiekiem było niewłaściwego. Gdy udaję, że się nic nie stało. Gdy brakło nazwania grzechu i błędu po imieniu. Gdy zabrakło też upomnienia, nawrócenia i przebaczenia.
JUŻ STOP PRZEMOCY. „W sobie zadawszy śmierć wrogości”. Mogę uznać swoją ciemność w sobie, nie muszę się jej już bać starając się nie słyszeć, nie widzieć, nie mówić czy wręcz na siłę innym zamknąć usta. Mogę z radością przyjąć światło od paschału (symbol Jezusa Zmartwychwstałego) i od tego światła nie uciec. Wręcz przeciwnie ogrzać się przy Nim i poczuć bezpiecznie. Bóg jak lekarz się mną zaopiekował w uznanej chorobie, wyprowadził z ciemności błędu do światła. Mogę również radować się i śpiewać Alleluja (tzn. Chwalmy Pana) całym sobą, dobrem we mnie i ciemną stroną odkupioną przez drogocenną krew Jezusa. Z niewolnika stałem się synem. Mogę, więc przyjąć światło prawdy o sobie i nie zginąć w zaprzeczeniu, wyparciu faktów, czyli piekle iluzji, niezgody na to, co jest.
Gdybyśmy chcieli zebrać w krótkim stwierdzeniu tę prawdę o Sobotnim Grobie (nocy i ciszy przerażenia) o dziele Jezusa na krzyżu wobec nas, to wyrażają je najlepiej Jego słowa zapisane u św. Jana wskazujące na działanie Ducha Świętego po „odejściu” Jezusa. Trzeba przekonać człowieka o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie (zob. J 16,8). Trzeba tego swoistego patrzenia na krzyż, które niepokojem zagości. Jezus dokonał tego przez całkowite oddanie się w ręce ludzi, a Duch Święty to dalej prowadzi, aby oni (tzn. my wszyscy) w Jezusie (na Jego Męce) mogli poznać swój grzech, aby przez przebaczenie mogli poznać Bożą sprawiedliwość (czyli miłosierdzie) i żyć, jako ci, którzy wiedzą, że jest już dokonany sąd nad władcą (uzurpatorem) tego świata – ojcem kłamstwa.
Uznajemy naszą przynależność do Jezusa, że czy w życiu czy w śmierci należymy po krzyżu i po zmartwychwstaniu do Niego. Jako JEGO CIAŁO żyjące w jedności z Głową Jezusem, mamy też misję do spełnienia – jednanie innych z Bogiem. Misję odpuszczania grzechów. Tę rolę i to zadanie jednania Boga z człowiekiem i między ludźmi przez objawienie człowiekowi prawdy o nim i wprowadzanie go w nawrócenie zostawia Jezus Kościołowi, wspólnocie swych uczniów. Uczniowie Jezusa, wierząc w Niego, są uzdolnieni do tego, by żyć w prawdzie. By się nawracać. By tę tajemnicę nawracania się, przeżywać we wspólnocie. Tym samym, aby byli, jako członkowie tej wspólnoty przekonanymi o grzechu, o własnym grzechu, który jeszcze w nich pozostaje. Dalej, by wiedzieli, że objawiona w Jezusie Chrystusie sprawiedliwość Boża, ten grzech przebacza, kiedy on się ujawnia i zostaje uznany za grzech. Kiedy nad życiem człowieka, grzesznika, dokonuje się sąd Boga – prowadzący do usprawiedliwienia, dokonuje się wyrwanie człowieka z zależności od kusiciela i oskarżyciela, od szatana.
Być człowiekiem Paschalnym, oświeconym, a w związku z tym być uczniem Jezusa Zmartwychwstałego to być człowiekiem żyjącym w prawdzie i w łasce. To uznawać, że jest potrzebne nam wszystkim wyjście tego grzechu na zewnątrz, czy jego wytknięcie m.in. przez braterskie upomnienie, przez reakcje na przemoc, na zło. Człowiek ślepy wewnętrznie, bowiem nie widzi własnego grzechu by go mógł znienawidzić. Człowiek, który przeszedł przez tę paschę i dał się oświecić nie będzie się bał odrzucenia, gdyż oskarżyciel, władca ludzkich serc zagubionych z powodu grzechu zalęknionych przed oskarżeniem, a tym samym dającym się dalej zwodzić, został już pozbawiony władzy w tych, którzy wierzą (zob. Łk 10,18; Hbr 2,14n; Ap 12,9n). Kto więc wierzy w Jezusa i ma już swój krzyż oświecony nie boi się upomnienia, nie boi się oskarżenia, nie boi się prawdy, bo wie, że jest usprawiedliwienie i przebaczenie. Wie też, że takie samo narzędzie zbawienia potrzebne jest innym.
Takiej Jasnej Nocy i Bożego OŚWIECENIA sobie i Wam życzymy. Dobrej Paschy!
Modlitwa
Najwyższy , chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mojego serca.
I daj mi, Panie, prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość,
pokorę głęboką, zrozumienie i poznanie, abym wypełnił Twoją świętą i nieomylną wolę.
Amen
taka właśnie idę drogą…i choć prawdy się lękam, to wiem że ona mnie wyzwoli….więc intuicyjnie mówię ją.
Cóż, skończył się czas Wielkiego Postu, pięknej drogi codziennego nawracania się i zawierzania Bogu wciąż od nowa, drogi, która nie kończy się wraz z Niedzielą Zmartwychwstania, ale chyba tak naprawdę dopiero się zaczyna. Dla mnie to też czas intensywnej pracy nad sobą z Medytacjami.
Przyznaję, że często ich treść była dla mnie trudna do przyjęcia, ale mimo to czuję, że niezwykle mnie ubogaciły.
Dziękuję Wam, drodzy Bracia Kapucyni za to, że jesteście tak blisko nas – zwykłych zjadaczy chleba, za Wasze otwarte serca.
Dobrej Paschy!