„Wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu”. (Lb 21, 8)
„Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka”. (J 8,23)
„Ten zaś który mnie posłał, jest ze mną. Nie pozostawił mnie samego ponieważ zawsze czynię co się Jemu podoba”. (J 8, 29)
Aby zrozumieć i modlić się dzisiejszą ewangelią najpierw trzeba nam zatrzymać się przy pierwszym czytaniu z Księgi Liczb.
Izraelici po zwycięskiej obronie przed królem Aradu, nie uzyskali pozwolenia na pokojowe przejście przez ziemie innego króla –Króla Edomu. Bez pozwolenia i zmuszeni obchodzić ziemie Edomu szybko zapomnieli o błogosławieństwach Boga sprzed kilku dni i pogrążyli się w narzekaniach. Zagubieni, wędrujący ludzie czują rozczarowanie, zmęczenie fizyczne i psychiczne….
Na domiar złego ludzie napotykają na swojej drodze jadowite węże. Usłyszę głosy które mówią: „Pan zesłał między lud jadowite węże” (Lb 21,6). Czy rzeczywiście jest tak, że Bóg zsyła na utrudzonych drogą ludzi jadowite węże, żeby dać im nauczkę, bo narzekali, bo okazali się słabi? Zastanowię się w sercu, jakie są moje przekonania na temat siebie i innych ludzi, jak „ustawiam” siebie w relacjach. Posłucham przez chwilę oskarżeń, które są we mnie: nie byłem efektywny, nie umiałam o siebie zawalczyć, nie jestem interesujący, to moja wina, że tak się stało, jestem niechciana, zasługuję na to, co mnie spotkało.
W dalszym ciągu tej historii ludzie nękani przez węże, doznają pomocy od Boga. „Lekarstwo” wydaje się być dziwnie proste… Bóg chce tylko, aby ludzie spojrzeli w górę, by tylko podnieśli swoje oczy do góry. Dlaczego tylko tyle? Mojżesz usiłuje pokazać ludziom prawdziwego Boga: Boża miłość jest tak naprawdę bezwarunkowa. Mojżesz wiedział o tym, bo często rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz jak się rozmawia z przyjacielem (por. Wj 33,11). Lud natomiast dopiero uczył się, że jest kochany miłością bezwarunkową.
To właśnie łączy dzisiejsze czytanie z Ewangelią: Bóg chce nam powiedzieć o prawdziwej miłości bezwarunkowej i o tym, że nasza siła tkwi w relacji z Nim. Jezus mówi: „Ojciec jest ze mną, nie pozostawił mnie samego…” (J8,29). Faryzeusze niestety są z „niskości”, ze „świata” nie chcą „patrzeć w górę”. Myślą jak Izraelici na pustyni: u Boga trzeba zasłużyć na miłość. Mając w pamięci historię o wężach, które miały być „nauczką” dla ludzi, wsłucham się w to, co mówi Jezus o prawdziwym obliczu Ojca: „Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też, gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (J 11,11-13).
Modlitwa
Boże mój, czasami nadchodzą dni, co są jak pustynia, a myśli jak palące węże. Czasami nadchodzą dni pełne bólu, ciężar poprzednich lat, ból popełnionych błędów, ból tyle razy zranionej miłości, ból przyszłości. Dodaj mi wtedy sił, niech nie zamykam się w tym bólu. Kiedy podnoszę do góry mój wzrok, daj mi spotkać Twoje oczy i usłyszeć Twój głos, tak aby znów było we mnie życie. Powierzam się Tobie przez Jezusa i w mocy Ducha Świętego. Amen.