Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił. Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: Cóż my robimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród.
Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić. (J 11, 46-53)
Ciągle myślę, rachuję. To myślenie jest we mnie od dawna. Już tak się z nim zżyłem, że stało się jak oddychanie. Nieświadome i niezauważalne. Taka część życia. U mnie normalna. Tekst Ewangelii mi je przypomniał.
To przypomnienie zaczęło się gdy odpowiedziałem Piotrkowi, że napiszę tę medytację. Zaraz potem jak zawsze wątpliwość czy naprawdę dam radę? Pytania. Jak to napisać by było idealnie? Jaka forma, by było perfekcyjnie? By się podobało? By było ok? Tak po prostu dobrze, bo nie może też być za dobrze, by nie było zbyt przerysowane. Tak wiele myśli. Dla mnie tak zwyczajnych. Tak męczących. Jak zawsze.
Pełen tych myśli postanowiłem przeczytać rano fragment, o którym miałem coś napisać. Tak by sobie z nim pochodzić, by się uleżał. Im dłużej z nim chodziłem tym bardziej pokazywał mi on mój lęk. Uświadamiał, że te wszystkie myśli, pytania, starania to strach przed odrzuceniem, śmiercią, brakiem akceptacji, krytyką.
Jezus uczynił cud. Przywrócił życie Łazarzowi. Uczynił kolejne dobro. Jednak znaleźli się ci „niektórzy”, co donieśli arcykapłanom i faryzeuszom, a ci zaczęli sądzić. Zaczęli krytykować, knuć przeciw Jezusowi. Wszystko oczywiście poparte pięknymi, logicznymi teoriami o zagrożeniu ze strony Rzymu.
I to mnie blokuje. To jest źródło moich myśli. Boję się, że to co zrobię napotka tych „niektórych”. Mądrych, co wiele wiedzą. W sercu mam lęk, że się nie obronię.
„(…) lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.” powiedział Kajfasz. Czasem ulegam tym lękom, bo nie chcę by i w moim życiu wypełniły się te słowa. Nie chcę umierać. Wolę poddać się tym przerażeniom i nie ryzykować. Po co umierać? Chcę żyć. Zachować życie. A „oni” mogą mnie zabić, gdy się nie dopasuję.
Jezus się nie bał. Żył prawdą, miłością. Nie poddawał się lękom przed ludźmi, nie żył pragnieniami przypodobania się im. On chciał się podobać jedynie Ojcu i pełnić Jego wolę. Żył w prawdzie i nie bał się być prawdziwym. To dlatego „Tego więc dnia postanowili Go zabić.”
On wiedząc to nie uciekł. Oddał życie. Za mnie też. Za takiego pełnego lęków i refleksji o tym, co inni pomyślą.
To są piękne słowa „(…) lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród.” On umarł za nas. Byśmy mieli życie. On umarł za mnie. Konkretnie. Bym ja miał życie. Nie musiałem nic robić. O nic się starać. On kocha za darmo.
Jezus jest inny niż my, On nie rachuje zysków i strat. Jest miłością, która się daje, byśmy my, cały naród mogli żyć, byśmy byli zgromadzeni w jedno. I to wszystko całkowicie za darmo. Jest poza naszymi układami i mentalnością. Jest miłością.
Modlitwa
Jezu dziękuję Ci, że oddałeś za mnie Swoje życie, bym ja mógł żyć. Dziękuję, że jesteś tak darmowy. Za to, że tak kochasz. Dziękuję, że uczysz mnie życia w prawdzie, że uwalniasz od lęków.
Proszę Cię o odwagę w poznawaniu siebie i nie lękania się krytyki i osądu innych w czynieniu dobra.
Amen
Br. Cezary Szcześniak
Dziękuję za odkrycie tych bardzo osobistych rozterek, postaw i „zestrzelenie ich” z postawą Pana.
W postawie, reakcjach, które Brat tu pokazuje jako swoje, ja odnajduję siebie.
Dzięki za wskazanie na Chrystusa i za odwagę w odsłanianiu siebie.
To mnie umacnia.