„Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” Łk 5,31
„Zaufaj Bogu, sobie i innym”.
Zapewne stwierdzisz, że to proste i oczywiste w swej treści zdanie. Jakże często je słyszałeś. I w zasadzie, co wspólnego możesz mieć z powyższym wersetem, ale nie odchodź i spróbujmy jeszcze raz wspólnie się nad tym zastanowić, czy rzeczywiście jest takie oczywiste….?
Spróbujmy głębiej się temu przyjrzeć.
„Ale ja przecież nie potrzebuję lekarza. Nie jest ze mną tak źle. To mnie nie dotyczy. Poradzę sobie. Zaraz mi przejdzie. Jeszcze wytrzymam, może samo minie” …. I tak dalej, i tak dalej….. – ile razy powtarzałeś sobie to kłamstwo. Problem jest jeden – nie potrafisz zaufać.
Ani innym, ani sobie. Tak, tak – ani sobie. To naprawdę trudne stanąć przed sobą w prawdzie. To budzi lęk i przerażenie. Nie ufasz nawet sobie ….i to boli. Myślisz sobie: „I po co mi ta prawda? Co odkryję i co z tym zrobię? A już na pewno nie pójdę z tym do nikogo!”. Wstyd i lęk nie pozwala ci tego zrobić.
I chociaż czujesz się źle, na zewnątrz udajesz, że jest dobrze. Uśmiechasz się i nie dajesz po sobie poznać, że coś cię boli, coś wyjątkowo uwiera, że czujesz się zagubiony, gorszy, może wykorzystywany, naiwny. Jakiś wewnętrzny krzyk rozdziera ci duszę, niewykrzyczany dławi od środka. Tak naprawdę wiesz, że jesteś pełen niepokoju. Ten strach nie pozwala mówić, nie pozwala ufać, paraliżuje.
Jak trudno jest zaufać…
„Nie, nie wolno! Nie chcę.… boję się pokazać, że jest źle. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nikt i tak mi nie pomoże. Świat krzywdzi i wykorzystuje słabych. Nie chcę o tym myśleć! Nie przyznam się nawet przed sobą. Tak łatwiej jest żyć” – i w gruncie rzeczy wiesz, że oszukujesz samego siebie, ale jest jakby lżej. No, właśnie – „jakby”. I jakby się nic takiego nie dzieje, ale ty z dnia na dzień tracisz siebie, umierasz, nie masz odwagi zawalczyć o swoją tożsamość tkwiąc w jakimś toksycznym półśnie. Nie wiesz kim jesteś i w ten sposób nie dowiesz się nigdy do czego zaprosił cię Bóg. Jego śmierć i cierpienie zdawać się więc może bez sensu, bo czy warto było za kogoś takiego jak ty umierać? A On oddał Swoje życie właśnie za ciebie. Za ciebie! Bo wiedział, że warto! Dlaczego ty w to nie wierzysz?
Dlaczego tak trudno przyjść ufnością do Tego Lekarza? Dlaczego po prostu nie powiesz:
„Zbawicielu chcę z Tobą odkryć swoją tożsamość, chcę poznać piękno do jakiego mnie powołałeś, choć wiem, że najpierw muszę poznać prawdę o sobie, a to będzie bolało. Ale Ty przecież wierzysz we mnie, Ty umarłeś za mnie, Ty jesteś ze mną. Ty mnie wybrałeś, abym żył i nie bał się brać na barki swojego życia. W Tobie znajdę moc, odwagę i mądrość. Ty nauczysz mnie, że nie wolno się poddawać. Trzeba iść naprzód pomimo upadków, ciągle wstawać, ciągle wierzyć, że warto, że trzeba, dla mnie, dla innych. Ciągle powstawać. Odważnie stanąć w prawdzie. Zaufać drugiemu człowiekowi. Przyznać, że potrzebuję pomocy. Może o nią poprosić. Wyciągnąć po nią rękę. Choć może to trudne, choć czuję wstyd, lęk, czy gniew….”
„Zaufaj Bogu, sobie i innym”.
Czy nadal wydaje ci się to takie proste…. ?
Modlitwa
Jezu – Lekarzu duszy i ciała – tak, mam się źle. Pomóż mi poszukać pomocy, postaw na mojej drodze dobrych ludzi. Pomóż mi ich rozpoznać, daj siłę, bym mógł się otworzyć, zaufać drugiemu człowiekowi. Zabierz lęk, który mnie trzyma w kłamstwie i zamknięciu. Naucz mnie ufać.
Dziękuję za te słowa.
Za te z poprzednich dni też bardzo dziękuję!