Gdy anioł przemówił do niewiast, one pośpiesznie oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. (Mt 28,8-10)
Jezusa nie ma w grobie! Została po Nim tylko martwa cisza, śmiertelna pustka!
Tam Go nie znajdziesz, na darmo byłoby siedzenie przed grobem i czekanie aż wróci. On już tam nie wróci. Kto wraca do grobu, aby w nim spotkać Jezusa, każdy napotkany anioł powie, że tu już dawno Go nie ma. Owszem był, właściwie tylko przez moment. Dał się w nim zamknąć, a następnie pokazał, że nie ma takiego kamienia, którego by nie odsunął. Udowodnił, że da się wyjść z najbardziej zaryglowanego grobowca.
Jeżeli chcesz Go znaleźć to szukaj w życiu, nie w śmierci. Jeżeli chcesz Go spotkać, to nie między umarłymi, ale idź do tych, którzy żyją i to jak najpiękniej potrafią. Spotykaj się z tymi, którzy dadzą Ci potwierdzenie, że warto żyć, wśród pasjonatów. Nie odnajdziesz Go pośród zniechęconych. Nie znajdziesz Go wpatrując się kolejny raz zgliszcza własnego życia, raczej wpatruj się w Niego jak On sobie poradził z własną traumą krzyża.
Jeżeli chcesz Go spotkać, to zaufaj Mu i przestań się bać. Lęk jest głównym sprawcą Twojej obsesji siedzenia zamkniętym grobie. Owszem, w nim masz wrażenie że jesteś bezpieczny, że już Ci nic nie zagraża, bo wszystko co miałoby Cię złego spotkać, już spotkało. Dokładnie spętało Twoje ręce i nogi, abyś przypadkiem nie przyszło Ci do głowy, że możesz żyć inaczej. Abyś przypadkiem nie zorientował się, że świat poza murami cmentarza jest całkowicie innym światem. Na cmentarzu też jest ładnie, kwiaty, czasem bardzo dużo, piękne lampiony i wtedy jest nawet romantycznie, marmury, klasyczne pomniki, czyli też jest i sztuka. Zawsze ktoś może odwiedzić. Są dni, kiedy wszyscy chcą odwiedzać nekropolie. Wtedy cmentarze znajdują się w centrum życia całych społeczności. Na cmentarzu też można spotkać wielu sławnych ludzi. I przeważnie jest kaplica, więc można też się pomodlić.
Na cmentarzu można żyć, ale poza cmentarzem można żyć lepiej i piękniej.
Nie chcesz żyć czekając przy pustym grobie, to zrób to, co niewiasty z tej ewangelii. Zaakceptuj fakt, że grób jest pusty i że tam życia nie znajdziesz. Wracaj do braci i sióstr, którzy mają w sobie życie i powiedz im to, co zobaczyłeś we własnym grobowcu. Już po drodze spotkasz Jezusa, więc zaufaj Mu i powierz całe swoje życie. Od momentu w którym opuścisz pusty grób zaczniesz się bać. Lęk będzie Twoim głównym przeciwnikiem. Jego celem będzie odebrać Ci Twoją codzienną zaradność. Zrobi z Ciebie człowieka zagubionego, jakbyś dopiero się urodził. Będzie też do tego wykorzystywał Słowo Boże. Przypomnij Sobie, jak szatan kusił Jezusa, właśnie przy pomocy Słowa Bożego. Dlatego musisz być skupiony i nosić w pamięci jak najcenniejszą wskazówkę słowa Jezusa: Nie bój się! Słowa te po Swoim zmartwychwstaniu Jezus wielokrotnie przypominał Swoim uczniom. Dzisiaj też przypomina je Tobie. Bo strach to nic innego jak zdradziecka odmowa pomocy ze strony rozumowania. (Mdr 17,11)
Nie musisz żyć jakbyś umarł. Możesz żyć pełnią życia. Tylko zacznij wychodzić do braci i sióstr, którzy spotkali Jezusa na swojej drodze i podobne jak oni, powierz Mu Swoje życie i przestań się lękać.
Modlitwa
Jezu zmartwychwstały, przyciągnij mnie do Siebie, a odciągnij mnie od grobu. Spraw, abym porzucił stare życie i nie bał się nowego. Chcę wierzyć, że Ty jesteś Bogiem Miłości i wyrzekam się boga lęku. Jezu ufam Tobie!
Przepiękne słowa.
Chcę tak żyć! Bez lęku, który dotąd był moją drugą skórą.
Nie chcę już być żywym trupem.
Wyrzekam się boga lęku!!
„Byś został tylko Ty
Jedynie Ty, Jezu.”
Amen.
Dziękuję …
Myślę, że fajnie by było gdyby wydrukować książkę z tymi rozważaniami,brakuje takiej tematyki
Moje małe Wielkanocne odkrycie – po wielu latach poszukiwań, na niedzielnej Mszy Św. słuchając słów Ewangelii, zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi z moim zmartwychwstaniem – o moje groby, ktore nie pozwalają mi normalnie żyć, przywalone potężnymi głazami i o to, żeby Jezus właśnie w nich zmartwychwstawał, żeby odrzucił te głazy i żebym mogła z nich wyjść. Jezus mnie uwalnia. Pokonuje smierć we mnie.
Takie oczywiste rzeczy, a ja potrzebowałam któregoś z kolei Wielkiego Postu i kolejnej Wielkiej Nocy, żeby to zrozumieć i nazwać.
Medytacje tez pewnie były o tym.
Doświadczyłam w tych dniach, po tylu latach pustyni, obecności Jezusa w sercu i wiem, ze nie ma juz odwrotu i powrotu do tych grobów, chociazbym chciała, a jeżeli wrócę, to tylko z Nim… Chcę, żeby zmartwychwstał w moim grobie lęku, zwątpienia, zniechęcenie, wewnętrznej niemocy, smutku, rozpaczy, poczucia dojmującej samotności i tęsknoty. Chcę żyć pięknie, w wolności, bez tych kajdan. Chcę każdego dnia z Jego pomocą stawać się lepszym człowiekiem, z sercem wdzięcznym i zdolnym kochać i przyjmować Bożą miłość. Chcę żyć w prawdzie.
Dzisiaj prawie sie popłakałam ze wzruszenia, przeczytawszy ostatni wpis na FB – ze to juz naprawdę koniec wspólnej drogi z krzyżem poprzez groby do zmartwychwstania… A to przecież początek.
Medytacje były moim przewodnikiem i towarzyszem przez cały Wielki Post, solidnym wsparciem i oparciem. Dopiero teraz to widzę, a myślę, że jeszcze długo ta „akcja” będzie żyła we mnie i przynosiła owoce. Muszę powiedzieć, że nigdy nic tak mnie nie przygotowało do głębokiego przeżycia Wielkiej Nocy i pozwoliło wreszcie zrozumieć istotę zmartwychwstania Chrystusa. Rozumiem też w końcu jak w praktyce ma wyglądać moje ludzkie ziemskie codzienne zmartwychwstawanie. Wczesniej kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, były to dla mnie tylko słowa.
Jestem bardzo bardzo wdzięczna za tę akcję, bo dzięki niej dokonywały się we mnie małe cuda.
Dziękuję z głębi serca wszystkim osobom zaangażowanym w to piękne dzieło.
Niech nasz nieskończenie dobry Bóg Wam błogosławi.
To były piękne rekolekcje z „Jezus nie krzyżuje”. Dołączam się do gorącej prośby o jeszcze i jeszcze.
To mnie budowało, każdego dnia wzmacniało i utwierdzało, aby walczyć z lękiem i strachem i stać pewnie w świetle Prawdy, Aby odważnie nazywać Prawdę.
Moja ciężka sytuacja w małżeństwie nie ulegnie zmianie jeśli nadal ogarnięta będę paraliżującym lękiem. Postanowiłam dać z siebie tyle odwagi ile wymaga ode mnie Prawda. To bardzo wiele, zważywszy na dotychczasową bierność i niemą zgodę na nieprawość.
Jeśli można prosić o jeszcze, to nakarmcie nas słowami, aby nas wzmocnić, ukorzenić i rozwinąć w przeciwstawianiu się złu, którym jesteśmy doświadczania, gdy jesteśmy bierni i niemi.