Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. (J 5,19)
Małe dziecko zwykle jest wpatrzone w swojego ojca. Bardzo szybko go naśladuje, w gestach, słowach, uczynkach. Jaki ojciec by nie był, do końca życia będzie kimś ważnym, może upragnionym, może nieznanym…
Może patrzę na Ojca w niebie, tak jak patrzę na swojego ziemskiego? Jednak, choćbym miał nawet najbardziej kochającego ojca lub najbardziej odległego, czy nieznanego, to zawsze będzie tylko obraz. Bóg Ojciec będzie zawsze Kimś Innym.
Czas modlitwy jest szukaniem Ojca, spotkaniem z Nim w ukryciu własnego serca. On chce do Mnie mówić, pokazywać jak się o Mnie troszczy. Dał mi życie, czuwał nade mną od poczęcia. Choć może wiele trudnych dni przeżywałem, popełniałem błędów, grzechów, to On zawsze był moim Ojcem. Nigdy nie przestał myśleć o swoim ukochanym dziecku. On doprowadził mnie do tej chwili, gdy czytam to rozważanie. Zna moje myśli, kroki, pragnienia, trudności, chce być dla mnie Ojcem.
Kto może Go nie tylko pokazać, ale z Nim spotkać? Tylko Jezus: „Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni”. Jezus wpatrzony jest nieustannie w swego Ojca, swoim życiem pokazuje Jego miłość do człowieka. Szuka tylko Jego woli, a odnajduje ją nawet w największych ciemnościach – w rękach oprawców, okrutnym traktowaniu, śmierci na krzyżu… Jezus w takich momentach woła do Ojca – „Boże mój, Boże mój…” Ostatecznie to w Jego ręce powierza ducha swego…
Ojciec nie chce cierpienia własnego dziecka, tym bardziej jego śmierci. Grzech, jako brak ufności Ojcu, dobrowolne oddalenie od Niego, ostatecznie daje mi obraz Boga jako mojego wroga. Natomiast Jezus dobrowolnie, z miłości do Ojca i nas samych, podejmuje to nasze oddzielenie od Ojca. To jest największe cierpienie Chrystusa – w swoim człowieczeństwie przyjmuje cały ogrom cierpienia oddalenia człowieka od Ojca. Jezus pokazuje Ojca, że jest dobry i wskrzesza z martwych własnego Syna, a w Nim każdego z nas: „nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą.”
Jezus pokazuje moją drogę do Ojca. To nie droga cierpienia, ale miłości i zaufania Bogu. Jezus jest tą drogą, a miłością Duch Święty, którego udziela. Tylko w jedności z Jezusem, dosłownie w komunii z Nim, mogę widzieć i Boga Ojca. To nie rozważania nad tym, kim Bóg jest, ale spotkanie z żywą Osobą Boga. Jezus chce otwierać moje oczy na Jego obecność.
Modlitwa
Boże, mój Ojcze, w tym momencie powierzam się Tobie, Twojej woli. Proszę o Ducha miłości, Ducha Jezusa Chrystusa. Oddaję się Tobie jako Twoje ukochane dziecko, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Br. Piotr Owczarz