Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».
Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika». (Łk 18,9-14)
Kiedy usłyszałam, że mogłabym napisać medytację nad Słowem, opartą na swoim doświadczeniu, poczułam: strach, lęk, obawę, bezradność, wyszukiwałam „chorych” tłumaczeń i chciałam się zwyczajnie wycofać. Towarzyszyły mi różne myśli i kłębiły się liczne pytania: Ale ja? Nie dam rady! Nigdy tego nie robiłam! Przecież mam teraz bardzo trudny czas i nie skleję poprawnie jednego zdania… Jednak kiedy usłyszałam „Tak, ty”, powoli strach i lęk się zmniejszyły, pojawiła się zgoda, a nawet radość, że mogę się podzielić cząstką siebie.
Większa część mojego życia to postawa faryzeusza, który jest tak zadufany w sobie, że nawet nie odczuwa pragnienia tęsknoty za Bogiem. To właśnie lęk i strach przed prawdą o mnie przysłoniły mi dobre pragnienia.
Jestem jak ten faryzeusz, który dziękuje, że nie jest jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy. Przecież mi jest łatwo oceniać, krytykować, obmawiać, dziwić się postawą innych. A nawet więcej – szukam sposobów i metod jak zaradzić, powiedzieć miłe słowo. I to mnie nie boli, nic nie kosztuje, a nawet przynosi radość, ulgę i poczucie, że robię coś dobrego.
Jestem jak ten faryzeusz, który zachowuje post dwa razy w tygodniu. Znowu łapię się na tym, że praktyki religijne wykonuję, aby czuć się poprawnie wobec przykazań, aby inni ludzie mnie widzieli, żeby nikt nie powiedział o mnie nic złego. Żebym miała poczucie, że jestem „dobrym chrześcijaninem”. Recytuję, odklepuję formułki modlitw, tekstów o tematyce religijnej, wszystko po to, aby nie czuć. Boję się wejść w osobową relację z Bogiem. Mimo, że wiem i czasami odczuwam, że On mnie kocha, troszczy się o mnie, przytula mnie do snu, ja wybieram to, co suche i pozbawione jakiegokolwiek sensu.
Jednak to jest ucieczka przed sobą i prawdą o mnie, która jest bolesna. Zwyczajnie uciekam od uczuć, boję się ich – że mnie zupełnie rozwalą, powalą z nóg, że stracę fason. Z drugiej strony odczuwam pragnienie odkrywania siebie, wchodzenia w te przestrzenie najbardziej bolesne, bo czuję, że wtedy są moje i jestem prawdziwa. Mam ogromne pragnienia odczuwania, doświadczania siebie, jednak toczę nieustanną walkę.
Modlitwa
Tęsknie za postawą celnika, który w pokorze, pełny skruchy i uniżenia staje przed Tobą, Panie. Nic dla niego nie jest ważne, tylko przyznanie się do własnego grzechu i słabości. Podobnie i ja chcę stawać w prawdzie bez względu na wszystko. Panie, tak mi brakuje pełnego zaufania do Twojej miłości, proszę otwórz moje serce na Twoją miłość. Prowadź mnie do mojego serca, ukazuj mi prawdę o nim, abym pragnęła wchodzić w to, co trudne mimo bólu i cierpienia.
Anna Meksuła
Dzięki Aniu. Piękne słowa.