Jezus wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.
On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”. Łk 11,14-23
Nie słowa Jezusa o podzielonym królestwie i nie Jego słowa o tym, że albo z Nim zbieram albo rozpraszam, nie wyrzucany przez Jezusa zły duch, ani też nie ten niemy człowiek, ale najmocniej przemawia do mnie dzisiaj w Ewangelii zdanie: Dlatego oni będą waszymi sędziami. Może wyrwane z kontekstu, ale znowu odnoszę je do siebie. Z poprzednich medytacji wiem już, że jestem żebrakiem, wrogiem siebie samej, a teraz także sędzią. Okrutnym sędzią nie tylko mnie samej, ale także drugiego człowieka, nawet zupełnie mi obcego, którego spotykam na ulicy, w tramwaju, w sklepie, który siada obok mnie w kościelnej ławce itd.
Wymierzam wyroki, zwykle są to wyroki śmierci. Ja nie tylko wydaję te wyroki, ja je także osobiście wykonuję. Jestem katem. Zabijam ludzi. Zabijam ich każdego dnia i nie są to pojedyncze przypadki, są to masowe morderstwa… Dokonuję ich w swoim sercu, w sobie, w swojej pamięci, kasuję, wymazuję, tak lekko bez mrugnięcia okiem, bez litości, jednym pociągnięciem za spust.
Wokół mnie jest pogorzelisko pełne trupów, wybiłam już całe miasto….
Zabijam, bo się boję, bo czuję zagrożenie i lęk, który mną steruje i każe mi sądzić, wydawać wyrok i mordować. Zbijam i tym samym skazuję siebie na samotność, bo przecież wokół mnie nikt już nie żyje.
Zabijam każdego, kto mi w jakiś sposób nie pasuje, jest inny niż ja i wcale nie zamierza się zmieniać, żeby dostosować się do mnie. Przecież ja w swoim uporze także nie zamierzam dostosowywać się do kogokolwiek, nawet jeżeli nie mam racji. To oznaczałoby moją porażkę, przegraną. Pokazałoby jak słabym i uległym człowiekiem jestem, zwyczajnym mięczakiem i tchórzem. Pokazałoby, że się boję, a ja nie chcę tego nikomu pokazać, świadomie znowu wystawić się na ból i zranienie.
Boję się „inności” drugiego człowieka, więc ją eliminuję, usuwam raz na zawsze, nie daję drugiej szansy. Nie ma odwołania, apelacji, odroczenia.
Przez długi czas nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jestem takim mordercą, bo to paradoksalnie dzieje się w ukryciu. Nikt o tym nie wie, nikt mnie o to nawet nie podejrzewa, bo na zewnątrz nie ma dowodów ani śladów…. Ślady po kulach są w moim sercu… które nie umie kochać.
Dominikanin Ojciec Tomasz Nowak powiedział: „Miłość jest pełnią. Nie jest tylko tym, co radosne. Jeżeli kochasz tylko to, co miłe, radosne, co wydaje się szlachetne i piękne, to za mało. Pełnia Miłości polega na tym, że umiesz przeżyć z Miłością to, co trudne, co jest cierpieniem, co jest odrzuceniem, co jest wreszcie śmiercią.”
Tak jak Jezus…
Modlitwa
Panie Jezu, naucz mnie kochać pełnią Miłości.
Anna Ogonowska