Mając udać się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: „Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie”. Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i upadając Mu do nóg, o coś Go prosiła. On ją zapytał: „Czego pragniesz?” Rzekła Mu: „Po wiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”. Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy”. On rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie waszym niewolnikiem. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”. Mt 20,17-28
Oni skarzą Go na śmierć i wydadzą Go poganom…
Kto dzisiaj zdradza, wydaje na śmierć Jezusa?
Oni – arcykapłani, uczeni w piśmie – czyli dzisiaj biskup, alkoholik, ksiądz podejrzany o nadużycia seksualne, może politycy chrześcijańscy głosujący za aborcją, eutanazją….
Dzwoniłem do biura-szkoły narciarskiej w sprawie wyjazdu na narty w Alpy. Musi się do nich zgłaszać w sezonie kilkaset osób, okazało się, że jestem jedyny, który pyta o Mszę Świętą niedzielną. Czyli bez problemu w Polsce znajduję grupę kilkuset osób, dla których niedzielna Msza nie stanowi żadnej wartości (nie mówię o życiu wewnętrznym, codziennej modlitwie….totalne minimum – rezygnacja wreszcie z grzechu ciężkiego). Chciałoby się rzec dzisiejsi poganie (neopoganie).
Jest i trzecia grupa: apostołowie – elita. Nie trzeba znać dobrze Pisma Świętego, by wiedzieć, że wszyscy apostołowie zdradzili Jezusa. Najbardziej bolesna zdrada to zdrada przyjaciół. Nie tak łatwo powiedzieć, że nie robię czegoś, bo idę np. na nabożeństwo Drogi Krzyżowej do kościoła; szczególnie, gdy realnie na tym tracę.
„Nie wiecie o co prosicie… kielich wprawdzie pić będziecie….”
W jakimś stopniu Jan i Jakub (u ewangelisty Mateusza też ich matka) robią na mnie wrażenie. Ja, kiedy próbuję załatwić sobie jakąś „fuchę” robię to potajemnie, aby mnie ktoś nie ubiegł, żeby nie było podejrzeń o protekcje, czy wręcz korupcje. A oni załatwiają to publicznie, otwartym tekstem, gdy pozostali to słyszą i widzą. Potem Jezus pyta matkę Zebedeuszy: „Czego pragniesz?”. Ona mówi o tym, czego chce dla swoich synów – jest to jej zachcianka.
Zdarzało mi się zaczynać jednocześnie litanie do kilku świętych i ich nie kończyć. Po kilku dniach uznawałem, że wcale nie zależy mi na tym, o co proszę, lub nawet zapomniałem jaka była ma intencja.
11 lat temu pewien ksiądz powiedział o mnie bardzo twarde, bolesne słowa (fakt, w tej wypowiedzi było wiele pogardy, manipulacji). Te słowa były dla mnie wręcz zabójstwem, moje życie zostało zatrzymane. Po powrocie do domu, jako katolik wiedziałem, co robić – trzeba przebaczyć. Zacząłem się modlić za tego księdza, spowiadałem się z tego, że nie umiem przebaczyć, rozmawiałem z wieloma ludźmi o tej sytuacji. Efekt prawie żaden. Po spowiedzi z całego życia (I tydz. ignacjański) jakby mi coś odpuściło, myślałem, że to koniec sprawy. Problem jednak regularnie wracał (może z ciut mniejszą siłą). Dopiero ostatnio zdałem sobie sprawę i umiałem przyjąć, że ten ksiądz powiedział prawdę (w skandaliczny sposób), ale jednak. Zupełnie ostatnio robiąc rachunek sumienia zorientowałem się, że czuję wdzięczność do tego księdza – w zły sposób, ale zatrzymał jakieś bardzo szkodliwe procesy w moim życiu.
Miesiąc temu nie byłem wstanie wyobrazić sobie, że kiedykolwiek będzie to możliwe. Cały ten czas byłem głęboko przekonany, że proszę Boga o przebaczenie! Teraz wiem, że rozumiałem je (nieświadomie) tak: uciec od przykrych uczuć, emocji i… zemścić się.
Okazuję się, że Jezus może spełnić najbardziej absurdalne prośby niekoniecznie zaraz, i w sposób taki, by przyniosły korzyść proszącemu i otoczeniu.
Prawie wszyscy Apostołowie, oprócz Jana, zapłacili głową za głoszenie Jezusa. W końcu spełnił Jezus Swoją obietnicę i dał „pić kielich” synom Zebedeusza i innym oraz miejsce blisko Siebie…
Chcesz się zemścić? Bóg daje, że przebaczasz.
Załatwiasz sobie „fuchę”? Otrzymujesz zaszczyt męczeństwa…..inna logika.
Kto by chciał stać się między wami wielkim, niech będzie waszym sługą.
Od „zawsze” zajmowałem się pomocą chorym, niepełnosprawnym. Bóg się przychylił do moich próśb i mogę robić zawodowo to, co lubię. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie jak wiele krzywdy mogę wyrządzić tym ludziom chcąc być taką „Matką Teresą z Kalkuty”…. tyle że bez miłości. Brak codziennej wewnętrznej walki, stawania w prawdzie przed Bogiem, służba innym staje się zadawaniem ran, co gorsza widać to zazwyczaj po latach. Jezus służy, ale przecież nie spełnia wszystkich zachcianek naszego egocentryzmu, lekkiego, przyjemnego życia.
Często zdarza mi się myśleć, iż Bóg nie interesuję się mym życiem. Oczywiście mógłby spełnić każdą mą zachciankę i to już, teraz! Niestety widząc efekty tego „spełnienia”, takiego daru bym nie przyjął – czyli odrzuciłbym Boga i wydał Jezusa na śmierć….poganom.
Bóg czeka, różnymi sposobami (choćby przez cierpienie) próbuje nakłonić me serce, by me prośby były choć trochę tożsame z Jego wolą, bym dotknął swych najgłębszych pragnień.
Ile subtelnych zabiegów, sztuczek człowiek zdolny jest wykonać by nie spotkać Boga koncentrując się na tym, co chwilowo przyjemne…..
Modlitwa
Jezu przez mój grzech zabity, w Swym uniżeniu skryty… zmiłuj się nade mną.
Paweł Tędziagolski
Bardzo piękne, mocne świadectwo.
Dziękuję.