To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia. Łk 11,29-30
Dlaczego Jezus nie chce dać znaku?
Dlaczego nie może konkretnie pokazać, co mam robić w taki sposób, abym już miał pewność siebie i nie musiał się szarpać w nieustannej walce sam ze sobą?
Gdyby Bóg dał mi jakiś znak, na pewno byłbym inny, zmieniłbym się natychmiast, zacząłbym inaczej postępować? Tylko jeden znak! Przecież proszę o tak niewiele. Wystarczy, że mój mąż przestanie pić, a ja już dla Boga zrobię wszystko. Niech tylko moja żona się zmieni, a natychmiast poprawię swoje postępowanie. Tylko jeden znak, a będę szczęśliwszy. Chciałbym, aby Pan mnie po prostu uzdrowił, najlepiej jednorazowym aktem np. na jakiejś Mszy Św. z modlitwą o uzdrowienie.
Jednak Jezus nie chce spełniać żądań czynienia znaków, co nie oznacza, że ich nie będzie. Będą, ale nie zawsze, kiedy my tego chcemy, ale kiedy On będzie wiedział, że ten znak nam rzeczywiście pomoże. Nadmierne domaganie się znaków uważa za przewrotność. Dlaczego? Bo On wie, że oczekiwany znak przyniósłby mi jednorazową ulgę, na pewno mógłbym trochę odetchnąć w moim utrudzeniu, ale to nie spowoduje tego, czego się po nim spodziewamy, czyli dobre, trwałej zmiany.
Znaki mogą tylko przedłużać stan „nicnierobienia” ze sobą i swoim życiem. A Jemu zależy nie tyle, aby dawać nam coraz to nowe wrażenia i chwilowe wytchnienie, lecz by dokonywały się w nas trwałe i dobre zmiany. Prawdziwe uzdrowienie to proces samowychowania do stawania się dojrzałym, odpowiedzialnym za siebie i innych człowiekiem. Proces, który wymaga podejmowania konkretnych decyzji i determinacji w dążeniu do przemiany siebie. To wytrwała i uczciwa praca nad sobą. Dlatego najważniejszym znakiem jaki proponuje Zbawiciel, jest On sam i Jego nauczanie. Gdyż nie znaki mnie rozwijają, ale szczera relacja ze sobą, z drugą osobą i, co za tym idzie, z Bogiem.
Relacja z drugą osobą powoduje, że się zmieniam. Takie osoby Pan stawia nam na drodze. Trzeba jednakże zadać sobie pytanie: czy jestem gotów, by dojrzale skorzystać z tej Bożej oferty?
Sam Bóg także zaprasza mnie do wspólnej drogi, czyli do więzi w relacji. Relacja ta nie jest jednorazowym aktem, ale trwa i rozwija się w czasie. Na prawdziwe uzdrowienie jest potrzebny czas. Czas wielu zmagań, by dostać się do prawdziwego ja. Oczyszczenia i ponownego opatrzenia ran.
Nie byłoby to możliwe bez Bożej łaski.
Taki jest Jego plan. Uzdrowienie nie w znaku, ale w procesie. W intensywnej współpracy z Nim. To wymaga zaangażowania, odwagi, determinacji, bólu, uporu, wierności pomimo buntu, uczciwości i pragnienia prawdy ponad wszystko. Ten proces odkrywa i objawia nam naszą tożsamość, czyli uzdrawia w nas to, co najistotniejsze. Należy dodać, że cierpienie, które towarzyszy temu zmaganiu ma moc głębokiego oczyszczenia.
Jednorazowy akt byłby niezwykle zubażającym uproszczeniem. Nadal trwałbyś w swoim ciemnym myśleniu, nie uwolniłbyś się przecież od starych schematów myślenia i postępowania, nie przepracowałbyś w sobie niczego na nowo, nie dojrzałbyś do odpowiedzialności. Stanąć w prawdzie, nie po to, by zabiła, ale po to, by stawić jej czoło. Wyjść z ciemnej doliny kłamstwa i oszustwa, zdjąć maskę, by żyć w wolności.
Dlatego Jezus nie spełnia prośby o znak, ale daje coś nieporównywalnie więcej – Siebie. Chce dokonać trwałych zmian w tobie, byś stawał się w pełni osobą.
Modlitwa
Panie Jezu uwolnij mnie od szukania mocnych wrażeń, a naucz mnie cierpliwości trwania w relacji z Tobą i drugim człowiekiem. Zabierz ode mnie słabość zniecierpliwienia, a daj mi siłę wytrwałości. Pomóż mi otworzyć się na bezpieczną stałość Twojej miłości do mnie i zabierz ode mnie kompulsywność moich zachowań.
Twarda ta Miłość…
Dziękuję