„Jak bowiem Jonasz stał się znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia (…) a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. (Łk 11,29-32)
Słowo ludzkie, znaki jakie sobie dajemy, mają ogromny wpływ na mnie. Wystarczy, że jako dziecko coś o sobie usłyszałem od innych. Noszę to w sobie do dzisiaj. Jednak to w słowie Jezusa jest „coś więcej”. Dlaczego tak często pierwszego słowa, znaku o sobie szukam u ludzi, zamiast u Niego?
Człowiek potrzebuje znaków, tych najprostszych, – że się o nim pamięta, myśli, tęskni, kocha. Czekam na wiadomość, uśmiech, spojrzenie, przytulenie… Gdy ich brakuje pojawiają się różne myśli, także zwątpienie w własną wartość. Wtedy dostrzegam jak ważne w kontakcie z innymi jest zaufanie. Tym jest wiara – zawierzeniem innej osobie. Nie muszę tak bardzo domagać się znaków bliskości.
Czasami Bóg jakby się ukrywał przede mną. Ten, który jest Życiem, zdaje się nie dawać oznak życia. Nie czuć Go, nie widać, nie słychać. Czy cofa wtedy Swoją bliskość? Jezus przecież widzi, co przeżywam. Dziś jako znak daje proroka dość nietypowego, bo przewrotnego, uciekającego od wezwania Bożego, wątpiącego w sens swojego posłania. Jonasz ma stać się moją drogą do przyjęcia Jezusa? Znaki Bożej obecności nie muszą być przecież spektakularne. Mogą być tak słabe jak Jonasz. Nawet w moich buntach, niezgodzie na własne życie, powołanie, mogę odkryć Bożą obecność. Moja wartość nie jest związana z tym, jaki jestem. To Pan złożył we mnie swoje słowo – Jego obraz i podobieństwo. Żaden mój grzech, czy pokręcone życie, nie może tego przykryć. Widzę jak potrzebuję czasu, aby godzić się na te słabe momenty. W nich jest „coś więcej niż Jonasz”. Tam, gdzie byłem najdalej od Niego, okazuje się, że On był bardzo blisko mnie.
Ten znak Bożej obecności noszę w sobie samym. Nie muszę szukać ciągle na zewnątrz. Choć konieczne są momenty, w których słucham słów Pana: „Duch daje życie, ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem” (J 6,34). Nie chcę ciągle uciekać przed znakiem Bożym, jakim jest moja historia życia. Tam jest ukryty Ojciec, który mnie kocha…
Modlitwa
Boże, mój Ojcze, stworzyłeś mnie na swój obraz i podobieństwo. Proszę Cię, abym widział w sobie Twoją obecność, zwłaszcza w tych wydarzeniach, w których czuję się słaby i samotny. Amen.
Br. Piotr Owczarz
Wow! Jest MOC w tych słowach. Niesamowite jak Duch Boży prowadzi i dotyka serca Swoim Słowem.
Bardzo dziękuję Autorowi za wrażliwe Serce 😉