Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie. Mt 25,41-43
Gdy czytam te słowa Jezusa ogarnia mnie lęk i przerażenie oraz zaczynam tracić pewność, czy przypadkiem dobrze postąpiłem stosując tzw. twardą miłość? Czy zawsze odmowa pomocy osobie potrzebującej jest najprostszą drogą do piekła? Właśnie twarda miłość polega na tym, aby odmówić pomocy i to najczęściej bliskiej osobie. Kiedy na przykład żona alkoholika przestaje mu gotować, prać, sprzątać po nim, załatwiać za niego zaległe sprawy, w tym wypadku regułą jest właśnie stawianie granic i wstrzymywanie wsparcia.
Jak pogodzić twardą miłość ze słowami Jezusa mówiącego, że to On sam jest w osobie potrzebującej i chorej, którą niewątpliwie jest każdy uzależniony? Powierzchownie odczytując te Słowa wydaje się to niemożliwe do pogodzenia. Aby właściwie je zrozumieć, musimy spojrzeć przez pryzmat całości nauki Jezusa. Spróbujmy się temu przyjrzeć sięgając do innych fragmentów Ewangelii.
Pierwsze wyjaśnienie daje sam Jezus, który zarzuca tłumowi, który za Nim podąża, że szukają Go nie po to, aby Go słuchać, ale najeść się do syta. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości”. I wyjaśnia dalej: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki” J 6,26-27. Bóg wyraźnie wzywa nas do rozwoju. Mamy szczególnie troszczyć się i pragnąć właściwego rozwoju w relacjach najbliższych, kiedy to jesteśmy „sobie dani i zadani”- jak mawiał Jan Paweł II.
Jezus mocno podkreśla, że najważniejszy jest pokarm duchowy, taki, który pozwala człowiekowi stawać się dojrzałą, odpowiedzialną, wartościową osobą. Najważniejsza jest dbałość o rzeczywisty wzrost człowieka, by rozwinął się do pełni człowieczeństwa, do której powołał go Bóg.
Jak mówi stare polskie przysłowie: „Nie sztuka dać biednemu rybę, ale wędkę”.
Jezusowi zależy przede wszystkim na tym, aby człowiek nie tylko był najedzony, ale przede wszystkim realnie zmieniał siebie i swoje życie, a w konsekwencji był zbawiony.
Jezus pomagał głodnym i spragnionym, ale nie to było Jego misją. Najważniejsze było dobro osoby nie tylko w życiu codziennym, ale przede wszystkim w perspektywie zbawienia. Stąd w Ewangelii wg Mateusza czytamy słowa: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” Mt 16,26.
Dla Jezusa zawsze najważniejszy był cały człowiek. Dlatego zasada stosowana tzw. twardej miłości nie oznacza, braku miłości do człowieka, ale określa miłość dojrzałą, która troszczy się o jego duszę, a nie tylko o ciało. Stawianie granic osobie uzależnionej jest zatem aktem ogromnej i przemyślanej miłości. Pozwolenie jej na poczucie bólu związanego z odmową pomocy codziennej, którą otrzymałaby w zwykłych okolicznościach, jest trudnym, ale niezbędnym elementem prawdziwej pomocy, o wiele ważniejszym niż podanie kubka wody, czy kromki chleba.
Jezus wymaga od nas mądrej odpowiedzialności, która jest trudna, ale niezbędna by pomóc. Często nie wystarczy zwyczajnie dać komuś jeść, pić, czy wrzucić parę złotych do kapelusza. Czasem trzeba więcej. Bezmyślnym pomaganiem można tylko bardziej zaszkodzić. Jezus liczy na naszą mądrość. On sam nie daje człowiekowi wszystkiego, o co jest proszony. Ważne jest, aby pomagać sobie nawzajem, ale ważniejsze, aby robić to roztropnie. Czasem najlepszą metodą jest odmówienie pomocy. Nie uciszajmy sumienia stosując prostą, odruchową dobroczynność. Spróbujmy wzbudzić w sobie prawdziwą miłość, która szuka rzeczywistego dobra osoby, nie unikając nawet środków, które mogą powodować cierpienie. Czasem jest to niezbędne, jak wizyta u dentysty.
Modlitwa
Panie udziel mi Ducha Mądrości, abym umiał rozpoznać, co stanowi prawdziwe dobro człowieka, który został mi przez Ciebie powierzony. Abym umiał być prawdziwie odpowiedzialny i rzeczywiście nieść pomoc. Abym mógł Ci kiedyś odpowiedzieć: „Tak Panie, starałem się dać mu to co było dla niego najlepsze, choć było to dla mnie bardzo trudne, wytrwałem, bo kocham…”.