„Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz” Mt 4,10
Czy miałeś kiedyś wrażenie, że Słowo Boże odbierało Ci zapał do twórczego, pełnego zdrowego entuzjazmu życia? Czy czułeś, że jednej strony słowa z Ewangelii o miłości, wolności, przebaczeniu, prawdzie, pokorze, o godności, służbie czy zaufaniu są bardzo ważne, a z drugiej podcinały ci konstruktywną i autentyczną chęć do starania się o bycie lepszym? Czy sprawiały, że czułeś się zagubiony i bezsilny, zmuszony do godzenia się na krzywdę, na raniące i upokarzające relacje z najbliższymi? Jeśli tak się czułeś lub nadal tak odczuwasz, to oznacza, że może sam błędnie interpretujesz Słowo lub manipuluje Nim ktoś, kto nie ma Ducha Bożego. Tak samo, jak Szatan – inteligentny i doskonale znający naturę człowieka – zwracał się do Jezusa przy pomocy Słowa Bożego, chcąc Go w „pobożny sposób” przekierować na swoją stronę. Używa Słowa Pisma nadając mu fałszywy sens. Zatruwa jego Bożą moc trucizną manipulacji.
Zły duch podszywa się pod dobre słowo deformując jego znaczenie. Mówi: „dam ci wszystko, ale oddaj mi pokłon”, co oznacza: bądź ode mnie zależny. Zrezygnuj ze swojej tożsamości, samodzielnego myślenia, wolnego podejmowania decyzji i stań się niewolnikiem. W dodatku, wszystko to w imię „świętej pobożności”. Mówiąc: „chcę dla Ciebie dobrze”, tak naprawdę żąda „bądź mi podporządkowany. Nie dbaj o siebie, spalaj się całkowicie dla innych, zapominając o sobie – przecież, to właśnie jest prawdziwa miłość”.
Jezus mówi: „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”.
Zły mówi: „kochaj bliźniego swego, kosztem siebie samego”.
Kochać siebie? Co to oznacza? Może nikt nigdy mnie tego nie nauczył, a pod pretekstem miłości kazał mi rezygnować z siebie i uważać to za dobre. Może wykorzystywał moją dziecięcą ufność? Manipulował niedojrzałością uczuć, poczuciem winy, moim pragnieniem akceptacji, tłumacząc, na przykład, że pokora oznacza rezygnację z posiadania własnego zdania.
Moja godność.
Czy jeszcze rozumiem, co to słowo oznacza, a może już dawno zapomniałem? Czy w ogóle ktoś nauczył mnie jak o nią dbać? Może od dzieciństwa zostałem jej pozbawiony, nauczony raczej, jak z niej rezygnować, jak ustępować innym depcząc własną godność lub odkładając ją „na później”, czy to z lęku przed przemocą (fizyczną bądź psychiczną presją) czy powodowany fałszywą nauką pod pretekstem chociażby miłości, lojalności, poczucia winy bądź obowiązku? Ile razy słyszałem, że miłość wymaga wyrzeczenia się siebie, zapomnienia o sobie, ofiary z siebie? Lecz czy rzeczywiście dobrze to rozumiem?
Mam służyć bliźniemu ze względu na Boga nie zapominając, że przede wszystkim jestem dzieckiem Bożym. On dał mi godność, której mam bronić i strzec. Nie pozwolić poniżać się innym. Tylko Bóg – mój Ojciec, jest Tym, przed którym klękam i chylę czoło z szacunkiem i miłością.
Wiem, że On też mnie szanuje.
Modlitwa
Panie, Ty przemawiasz Swym Słowem, pomóż mi je dobrze zrozumieć. Spraw, aby prowadziło mnie drogami mądrości i prawdy, aby dawało siłę i wsparcie. Bądź moim przewodnikiem i nauczycielem. Naucz mnie dostrzegać i chronić moją godność, umiejętnie szanować ją u innych. Naucz mnie kochać siebie i drugiego mądrą miłością. Jezu ufam Tobie.